piątek, 21 grudnia 2012

3 weeks challenge !!! ♥



Dzień 10

Dzisiaj w pracy była Wigilia więc mój jadłospis wyglądał nieco inaczej:

śniadanie: bułeczka wieloziarnista z wędzonym łososiem i kiełkami słonecznika + zielona herbata
II śniadanie:  jogurt naturalny bez cukru + zielona herbata

Wigilia: mała porcja krewetek w sosie koperkowym, małży w ostrym sosie pomidorowym z czerwoną fasolą oraz sałatki śledziowej z ogórkiem kiszonym, jajkiem i cebulą w sosie śmietanowym + mała kromka razowego pieczywa + lampka czerwonego wina

godzinę później: kawałek klasycznego serniczka + zielona herbata

na drogę do domu: mandarynka :)

przekąska po treningu: jedynie symboliczna - liść sałaty

Ważne jest, by jedną imprezą nie zaprzepaścić tego co osiągneło się do tej pory. Wcale nie musimy ulegać masowemu obżarstwu, w łatwy sposób można ograniczyć wchłaniane kalorie, wystarczy trzymać się kilku zasad:

* najlepiej nałożyć sobie od razu na talerz wszystko, czego chcemy skosztować - w moim wypadku po łyżce każdej z sałatek- by kontrolować wielkość zjadanej przez nas porcji

*starajmy się wybierać mniej kaloryczne i zdrowsze dania (mój wybór padł na krewetki i małże ze względu na duże ilości białka; pozostałe sałatki wręcz ociekały majonezem)

* jeśli mamy do wyboru różne rodzaje pieczywa - zawsze wybierajmy ciemne razowe

* starajmy się unikać alkoholu ( są to zawsze dodatkowe kalorie) ; ostatecznie możemy wybrać lampkę czerwonego wina (pobudza trawienie)

*w dniu kiedy sobie pofolgujemy warto napić się zielonej lub czerwonej herbaty, która pomoże przyśpieszyć metabolizm

* gdy mamy ochotę na coś słodkiego - sięgnijmy po świeże owoce - mandarynki, winogrona lub po suszone owoce - morele, figi, daktyle, żurawinę; z ciast najlepiej wybierać klasyczny sernik, szarlotkę bądź mały kawałek brownie, który szybko nas zasyci (unikajmy ciężkich ciast z kremami, toffi, polewami itp)

* jedzmy powoli (delektujmy się smakiem) dopóki nie przestaniemy odczuwać głodu - nie warto się przejadać i rozpychać żołądek większymi niż zwykle porcjami



Po powrocie do domu czułam się lekko i przyjemnie :) Dziś na siłowni nie byłam (małe zakwasy bo zwiększeniu obciążenia i ilości powtórzeń) - ale to nie znaczy, że trening się nie odbył :D Postawiłam na domowy fitness i jeden z moich ulubionych treningów, który zamieszczam Wam poniżej ( mam go w całości ale nie chciał się niestety wgrać).

No more trouble zones Jillian Michaels ( tej trenerki raczej nie muszę Wam przedstawiać, uwielbiam jej poczucie humoru :)

rozgrzewka:


ćwiczenia:








rozciąganie:



2 komentarze: